myszkę? Przynęta. Igra sobie z nim. Nie dopuszcza go za blisko, zawsze czai się tuż poza W kółko chodziła po klatce, szukała drogi ratunku. Na darmo. Kamera jest poza jej – Suka! – syknęła O1ivia do słuchawki. klienta w Palm Springs. Zawsze cię uważałam za bezpośredniego gościa. Sukinsyna, ale bezpośredniego sukinsyna. gdyby sprawy wymknęły się spod kontroli. Musiał być ostrożny. To dlatego, że od dawna nie miał kobiety. Nie. To tylko połowa prawdy. Dawno nie spotkał kobiety, która by go pociągała. To pewnie z powodu byłej żony. Czy kiedykolwiek o niej zapomniał? Może wreszcie teraz się uda. Przynajmniej znalazł kogoś, o kim mógł fantazjować. Tyle tylko, że ona jest twoją pacjentką. - Do diabła - mruknął. Pod drzewami spacerowała jakaś para, na ławce siedział wychudzony mężczyzna z laską, w zabawnie przekrzywionym kapeluszu. Dwie wiewiórki tańczyły na drzewie, śmigały wśród gałęzi, szeleszcząc liśćmi. Co powiedziała Rebeka, gdy dzwonił do niej ostatni raz? - To prawdziwy przełom, nie uwierzysz. To jest to, Adamie. Pamiętasz, chciałam napisać książkę o tym przypadku? Wreszcie mam materiał. Wezmę kilka miesięcy wolnego na uporządkowanie notatek i jeśli pacjentka się zgodzi, napiszę tę książkę. Będziesz zazdrosny! Śmiała się niemal zalotnie i poczuł, że może istnieje jeszcze jakaś szansa na ocalenie ich związku. Od bardzo dawna nie słyszał w jej głosie radości. Zastanawiał się, ile w tym było jego winy. Brakowało mu jej wesołego przekomarzania się. Dzwonił jeszcze w nadziei, że znów usłyszy ten odmłodzony, pełen zapału głos. Nie usłyszał. Nie oddzwoniła, a kiedy wreszcie przyjechał, okazało się, że zniknęła bez śladu, zostawiając niezapłacone rachunki. A potem spotkał Caitlyn Bandeaux. Piękna, seksowna, niedawno owdowiała. Lód w szklance zastukał cicho. Dzwoniła dzisiaj, wydawało mu się, że jest zdenerwowana, chciała się umówić na jutro. Zgodził się. I nie mógł się doczekać tego spotkania. Więc znów zagrasz rolę psychologa? Wykrzywił usta, sumienie nie dawało mu spokoju. Powinien zakończyć już te podchody; powinien po prostu pójść na policję. Ale nie mógł. Jeszcze nie teraz. Jeszcze raz spróbuje działać na własną rękę, obiecał to sobie. I urok Caitlyn Bandeaux mu w tym nie przeszkodzi. Był pewien, że czar, jaki na niego rzuciła, mógł mieć zgubne skutki. Powinien coś postanowić. Niestety wiedział, że cokolwiek postanowi, będzie tego żałował. Pociągnął kolejny duży łyk starej whisky. Czy mu się to podobało, czy nie, znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Teraz mogło być już tylko gorzej. Rozdział 14 Chłodna woda spłukiwała z jej ciała brud, dym, pot i grzech. Sugar stała w strumieniu wody z zamkniętymi oczami. W głowie pobrzmiewała jej głośna muzyka, której musiała słuchać przez trzy godziny, mięśnie bolały ją od tańca i wygibasów przy tej cholernej rurze. Boże, jaką czuła ulgę, gdy kończyła się noc. mnie i dlatego nie dokończyłeś pewnych spraw. O nie. – Płacił ci za udawanie Jennifer? – zapytał Bentz. Zawahała się, więc dodał: Wśliznęła się w grupę Azjatów zmierzających do drugiego terminalu. O nie. Nie mogła się teraz pokazać. Odwrócił się. – Teoretycznie jest w odpowiednim wieku, ale nie wydaje mi się, żeby pasował do Boże, co się z nim stało? – Więc kto? Żadne tam ciepłe kluchy – najpierw jedna stopa do przodu, potem dostawianie drugiej. O
Bentz wyczuwał to w powietrzu, w ciszy nocy. Kiedy podjeżdżał pod dom Lorraine, Przewróciła się na bok i patrzyła w okno, w atramentową noc Luizjany. Bentz musi to zaledwie kilka stóp od prętów klatki. Świąteczna fotografia sprzed dwudziestu paru lat, a
- Przecie¿ to wielka korporacja - zdumiała sie Marla, - Odrobiłem prace domowa. - Nie...
Wiedziała, jak dostać się do środka, gdzie wisi komplet kluczy do pikapa chevy, należącego do jej ojca. Mogłaby stała jej klacz. Shep przez chwilę popijał piwo, zerkając na odziedziczone przez Nevadę szkaradne ranczo. W końcu chrząknął i
– Moim zdaniem cholernie silne. – Niezły – stwierdził Bentz ironicznie. długo, że nawet ten policjant, którego niewiele już dzieliło do emerytury, odnosił się Łup. piorunem? – zażartował, choć w głębi duszy wcale nie było mu do śmiechu. nie zaboli niż jej cierpienie. Obserwując ruinę spod zmrużonych powiek, Bentz cierpiał, w wyobraźni cofając czas.